Człowiek jest istotą stadną. Potrzebuje bliskich osób. Często te bliskie osoby są nazywane PRZYJACIÓŁMI. Przyjaciel to osoba bliska, z którą można swobodnie porozmawiać, wyżalić się ze swoich trosk, doradzić, pośmiać, przed którą nie trzeba się wstydzić swoich łez, wad ani słabości.
Prawdziwi przyjaciele często rozumieją się bez słów, lubią spędzać ze sobą wolny czas, inspirują się wzajemnie do nowych działań, czerpią radość ze wspólnie przeżytych chwil, akceptują siebie nawzajem w stu procentach bez względu na decyzje, wybory, sukcesy czy porażki. Potrafią też konstruktywnie skrytykować.
W naszym społeczeństwie funkcjonuje dość znane powiedzenie: „Boże, chroń mnie od fałszywych przyjaciół, bo z wrogami jakoś sam sobie poradzę”. Konfrontacja z przeciwnikiem jest jasno zdefiniowana. Człowiek wie, czego może się spodziewać po swoim wrogu i potencjalnie przygotowuje strategie obrony. Kiedy natomiast spotyka się z przyjacielem, nastawia się na „doświadczanie przyjemności”. Czujność jest uśpiona, a wręcz wyłączona, bo przecież po co się bronić przed sprzymierzeńcem.
Wierny i oddany przyjaciel służy zawsze bezinteresowną pomocą, nie chcąc nic w zamian oraz cieszy się szczęściem przyjaciela bez żywienia urazy, zazdrości czy poczucia bycia gorszym. Czasem jednak zdarza się tak, że przyjaciel okazuje się być pseudo – przyjacielem – fałszywym lisem. Psychologowie zwracają uwagę, że toksyczna przyjaźń jest bardziej charakterystyczna dla kobiet niż mężczyzn.
Przyjaciółkę miałam i ja. Anetę. Ale jak czas pokazał, że tak mi się tylko wydawało. Była to osoba której dałam czas, serce, wsparcie pieniężne, pomoc w odnalezieniu nowej drogi gdy była na zakręcie życiowym, poznałam z wartościowymi ludźmi, kupowałam seksowną bieliznę, żeby wyglądała jak pójdzie na randkę z kolejnym z Sympatii, pozwoliłam mieszkać jej byłemu mężowi alkoholikowi w moim domu, bo ona bała się przyznać rodzicom, że znowu się z nim zadaje i bzyka… Wspierałam jak umiałam, ulegałam jej pomysłom i namowom, wierzyłam w to co mówiła i deklarowała… Kiedy byłam w ciąży i relacje w związku były słabe, namawiała, żebym sobie odpuściła ojca mojego dziecka, bo ona mi pomoże przy dzieciach, że razem damy radę… I co? Wtedy, kiedy potrzebowałam najbardziej nie było jej, były tylko rady, tylko wrzuty i mądrzenie się… Kiedy czułam się bardzo źle fizycznie, bo byłam zmęczona, źle się odżywiałam, bo nie miałam siły zadbać o siebie i kiedy prosiłam, żeby przyjechała i ugotowała coś… Nie było ochoty… Ale pociski mądrości leciały.
Bywało, że prosiłam ją o mediacje między mną a ojcem mojego dziecka… i zaczęłam w którymś momencie odczuwać nieszczerość. Coś mi nie do końca grało, nie wiedziałam tylko gdzie i co…. Kiedyś jak się zaczynałam z nią zadawać to jej kuzynka mnie ostrzegała, żebym na nią uważała, bo wykorzystuje ludzi i zostawia. Wiedziałam, że Ruda robi szum wokół siebie i często mówi nad wymiar to olałam…a wtedy jakiś głos zaczął do mnie przemawiać, żeby się przyjrzeć sytuacji. Za namową koleżanki zaczęłam odpowiednio manipulować naszymi rozmowami i sprawdzać, ile z tych informacji idzie dalej, dalej tzn. do mojego już byłego partnera, ojca drugiego dziecka. Ale nigdy bym się nie spodziewała, że będzie tak fałszywa. Oczywiście w dalszym ciągu mówiła do mnie Córciu, do Malucha Wnusiu…a za plecami tkała wnyki wraz z Kowbojem…
W czerwcu Kowboj twierdząc, że wyjeżdża na dłużej do Stanów poprosił, żeby mógł spędzić z Maluchem lipiec. Jako matka, która nie utrudnia kontaktów zgodziłam się, ustaliliśmy, że będę dojeżdżała do nich i spędzimy razem czas. Ja już byłam po dużej lekcji życiowej z chorobą i nawet podjęłam decyzję, że spróbuję odbudować naszą relację dla dziecka. Żeby miało i mamę i tatę. Kiedy w lipcu pojechałam do nich Ona tam była ze swoją rodziną, rozochocona, szczęśliwa, pijana przez kilka dni i fałszywa… Była też jej córka, mama chrzestna Malucha. Mówiła do mnie Siostro…jak się okazuje jabłko nie pada daleko od jabłoni…
Przez lipiec dojeżdżałam kilka razy. Robiłam wszystko, żeby było miło, dbałam o dom, szyłam nowe firanki, odnawiałam meble, robiłam żyrandole… On był zadowolony… Jak się okazało grał… Wraz z nią tkał wnyki, od pierwszego dnia, gdy dziecko przejechało granicę robił wszystko, żeby przejąć syna: fałszywe oskarżenia, pozwy w sądzie na podstawie wysnutych z palca informacji… Skąd wiem? Ona zakompleksiona nie umie utrzymać jęzora w dziobie i chlapnęła swojej koleżance, koleżance, która przeze mnie była już wcześniej uświadomiona, żeby sprawdziła szczerość Anety. No i dostałam jednocześnie dwa ciosy: Kowboj oświadczył, że nie odda dziecka a Ona jak się okazało podjudzała go skutecznie i motywowała go do zatrzymania dziecka, ale i utrudniała mi kontakty z synem. A on jak ten osioł słucha jej… Wielkiej mentorki… Brat i Siostra – tak do siebie mówią… Niezła rodzinka się zrobiła…
Argumenty miała z d… Szczególnie, kiedy sama nie jest żadnym autorytetem – mąż od niej odszedł do innej, bo nie wytrzymał, syn wpadł w narkotyki i alkohol a córka obarczona jej pożyczkami, kredytami i odpowiedzialnością spierniczyła z domu i władowała się w dziwną relację.
Kiedy prawie z jednym czasie otrzymałam te informacje plus to, że założył sprawę o przejęcie Małego i to, że miał to wcześniej zaplanowane a ona była współudziałowcem… Myślałam, że padnę… Krew mi się zagotowała… Potem zrobiło mi się zimno i lodowato… A potem przyszła złość i nienawiść… Tak straszna, że jakby była obok to wyrwałabym jej te jadowite serce z klaty i nie dała nawet psu, bo by się zatruł… Trzymało mnie ze trzy dni…
Nie miałam wyjścia. Musiałam grać… Przed obojgiem… Koleżanka na bieżąco wyciągała informacje… A ja coraz bardziej nie rozumiałam jak można być tak fałszywą, tak nieszczerą, tak sprzedajną… Zebrałam siły, spotkałam 2 totalnie obcych ludzi którzy postanowili mi pomóc i walczę… walczę o powrót dziecka do domu, do brata…
„Jak mogłam dać się tak łatwo oszukać? Dlaczego byłam taka ślepa?”. Pseudo -przyjaciółka funkcjonowała na zasadzie jadowitej meduzy albo wysysających energię bluszczy. Zapewniała o swoim wsparciu, chęci pomocy, szczerości i dobroci, usypiając moją czujność. Wydaje się, że jej motywacja do zadania cierpienia w najmniej oczekiwanym momencie wynika z niskiej samooceny i poczucia niższości. Jest niedowartościowana, nie potrafi zaakceptować swoich słabości, wad i porażek. Każdy mój sukces zamiast ją cieszyć stanowił źródło złości, nienawiści, zazdrości i smutku. To zgorzkniała kobieta, która nie pozwala sobie na samoakceptację. Nie jest skłonna do pomocy, a jeśli wspiera to zwykle po to, by poczuć się lepiej. To swoistego rodzaju kompensacja niskiego poczucia własnej wartości.
Czasami pytam siebie skąd mam siły? Czasami mnie pytają skąd biorę siły? Jeśli chcesz się dowiedzieć zapraszam Cię do zapoznania się z moją książką „Mistrzyni Swojego Życia”. Książka, w poniedziałek idzie do korekty zawiera efekt długich lat pracy nad sobą, nad samoświadomością i poznawaniem siebie. Jest ona zapisem moich osobistych doświadczeń, zawodowych refleksji oraz wielu trudnych lekcji, jakie przyszło mi odrobić.
Napisałam tę książkę dla kobiet, które uważają, że Mistrzyni jest głęboko w nich i chcą ją uwolnić. Dla tych kobiet, które są zainteresowane tym, co powoduje, że nie mogą czuć się w pełni sobą w życiu.
To dla nich przeprowadziłam wywiady z kobietami, które zastosowały moje rady w życiu i dzięki temu dążą wytrwale do swojego Mistrzostwa.
Ja sama byłabym o wiele szybciej szczęśliwa i spełniona, gdyby ktoś podsunął mi taką książkę 16 lat temu. Na pewno pozwoliłaby mi uniknąć wielu błędów, które popełniłam lub niewłaściwych ścieżek, na które weszłam. Dlatego właśnie ja napisałam.
Ufam, że będzie dla czytelniczek źródłem inspiracji i siły do tego, by wytrwale podążać swoją ścieżką i stać się Mistrzynią swojego Życia.
To historia kobiety matki, która idąc samodzielnie przez życie napotyka kolejne wyzwania. Bywa różnie, ale zawsze znajduje rozwiązanie. Czasami to trwa dłużej, czasami krócej. Matki, która ucząc się, upadając, szkoląc i przepracowując swoje słabości, lęki i obawy, poznaje siebie i swoje możliwości po to by w nie za długim czasie dostać kolejne ciosy od życia – białaczkę i uprowadzenie 20 miesięcznego syna za granicę ( o tym będzie kolejna książka). Gdyby nie miała siły, którą czerpie z wieloletniej pracy nad sobą padłaby bardzo szybko. Dzięki swojemu wewnętrznemu mistrzostwu, które daje jej siłę wygrywa z chorobą i na pięści walczy o powrót dziecka. Właśnie o tym jak czerpać z wewnętrznego mistrzostwa jest ta książka.
Jeśli chcesz pomóc mi zrealizować moje marzenie, aby ta książka jak najszybciej trafiła do kobiet, które jej potrzebują, zakup ją proszę w przedsprzedaży. Pieniądze uzyskane w ten sposób przeznaczę na jej wydanie. Wszelkie informacje znajdziesz w zakładce Książka.
Tekst piosenki Sikoreczki – Fałszywe przyjaciółki
1. Ile ich już miałaś?
Na ilu się zawiodłaś?
Po ilu tak naprawdę
podnieść się nie mogłaś?
Ile razy przez nie płakałaś
bo tak bardzo im zaufałaś?
Ref. Zwykłe szmaty
które przez pomyłkę
nazywałaś przyjaciółkami!
2. Gdy jesteś wysoko
w towarzystwie masz
ich mnóstwo każda mówi Ci
ze jesteś tą jedyna
ze nie ważne co by się działo
z tobą zostaną
po twojej stronie staną
zostaną…
Ref. zwykłe szmaty
3.Zbyt mocne słowa?
Może uraziłam?
To ty mnie zostawiłaś
bo za dużo wypiłaś
i z innymi się puściłaś
i wszystko na mnie zgoniłaś
tak! mnie zraniłaś
ref. zwykłe szmaty
4. Chciałaś zająć
moje miejsce?
upss trochę Ci nie poszło:)
gdy ja upadałam
pociągnęłam Ciebie
Głębiej 😀
ja się wydostane
i mnie już tam nie zastaniesz…
Ktokolwiek czyta dziś to świadectwo, powinien świętować ze mną i moją rodziną, ponieważ wszystko zaczęło się jako żart dla niektórych ludzi, a inni powiedzieli, że to niemożliwe. Nazywam się Łukasz Skalikow i jestem z Polski, ale przeprowadzam się z żoną do Chicago. Jestem szczęśliwie żonaty z dwójką dzieci i uroczą żoną. Coś strasznego stało się z moją rodziną, straciłem pracę i moja żona opuściła mój dom, ponieważ nie mogłem dbać o siebie i potrzeby rodziny. jej i moich dzieci w tym konkretnym momencie. Przez dziewięć lat nie miałem żony, która wspierałaby mnie w opiece nad dziećmi. próbuję wysłać wiadomość testową do mojej żony, ale ona blokuje mi rozmowę z nią próbuję porozmawiać z jej przyjacielem i członkami jej rodziny, ale wciąż wiem, że ktoś może mi pomóc, a później złożyłem wniosek do tak wielu firm, ale nadal tak nie dzwoń do mnie, dopóki nie nadejdzie wierny dzień, w którym nigdy nie zapomnę w swoim życiu. Kiedy spotkałem starego przyjaciela, którego wyjaśniłem wszystkim moim trudnościom i powiedział mi o wspaniałym człowieku, który pomaga mu w dobrej pracy w Coca Cola Company i powiedział mi, że jest czarodziejem zaklęć, ale jestem osobą, która nigdy nie wierzy w rzucającego zaklęcia, ale postanowiłem spróbować, a Drosagiede pouczył mnie i pokazał mi, co zrobić w ciągu tych trzech dni lunchu. Przestrzegam wszystkich instrukcji i robię to, o co mnie prosił. Drosagiede upewnij się, że wszystko poszło dobrze i moja żona zobaczy mnie ponownie po Drosagiede wspaniałej pracy. Moja żona zadzwoniła do mnie z nieznanym numerem i przeprosiła, a ona powiedziała mi, że naprawdę za mną tęskni, a nasze dzieci i moja żona wracają do domu. Po dwóch dniach firma, którą przesłałem list z uznaniem, teraz jestem kierownikiem firma paragon tutaj w USA. Radzę, jeśli masz jakieś problemy, wyślij wiadomość na ten adres e-mail: doctorosagiede75@gmail.com, a uzyskasz najlepszy wynik. Weź rzeczy za pewnik i zostanie ci odebrane. Życzę ci wszystkiego najlepszego.