Kwiecień 2016, kolejne badania..… Myślałam, że nieszczęścia świata już mi odpuszczą i na trochę dadzą odetchnąć… niestety……  Kiedy z ust lekarza usłyszałam słowo: leukemia….. oblał mnie zimny pot….. 

pexels-photo-119730

Nie wierzyłam, że to możliwe…mam prawie 36 lat, dwoje synów do wychowania, pełno pomysłów, niezrealizowanych marzeń…. I co? To ma być koniec? Tak po prostu? Zaczęłam negować ten fakt!!!

Potem nastąpiło targowanie się  z opiekunami „na górze”… załapałam doła, a potem po prostu  zamilkłam w akceptacji… podjęłam działania układania wszystkich spraw, żeby nie zostawiać po sobie bałaganu: firma, dzieci, relacje z bliskimi… Nie mówiłam nikomu, bo nie chciałam robić kłopotu. Z drugiej strony miałam wrażenie, że jak głośno powiem „rak”, to on się jeszcze bardziej zmaterializuje. I już na pewno będzie realny i prawdziwy…

Czułam się potwornie samotna i bezbronna…. Sama z ciężarem…ramiona ważyły z tonę dźwigając ciężar codzienności…. Przyjaciele czuli, że coś się dzieje, nie pytali za wiele, po prostu byli, pomagali, wspierali, robili zakupy i gotowali, jak widzieli, że nie mam siły sobie ugotować. Dzieci były zadbane…tylko ja nie potrafiłam zaopiekować się sobą… zawsze na końcu…

Jako pierwszy dowiedział się starszy syn, to była trudna dla mnie i dla niego rozmowa…. Widziałam, że wydoroślał po niej… a dla mnie, to było usłyszenie samej siebie …… trudne bardzo… nie spałam całą noc …. Zadawałam  sobie pytanie czy warto śnić, czy warto marzyć lub tęsknić do tego czego się jeszcze w życiu nie doświadczyło? Jaki sens miałoby moje życie, gdybym przestała szukać, marzyć, dążyć do jakiegoś celu? Czy mogę sobie pozwolić na brak wiary w realizację swoich celów? Wiedziałam, że jak się podam to przegram „z nim”  walkę.

Kiedy 16 lipca, w przeddzień moich 36 urodzin, siedziałam przy grobie brata, w rok po jego śmierci, zastanawiałam się jaki ten los jest zaskakujący. I w jakiej formie będzie mi dane być tam za rok.

Z  natury jestem wojowniczką i po dniach ciężkich i smutnych, kiedy czułam się bezradna, przyszły dni, gdzie znów stanęłam do walki i nie licząc przegranych bitew dążę do końcowego zwycięstwa. Wszystko to zmierza ku jednemu – realizacji celu!

Nagle budzisz się do działania, dostrzegasz to czego inni nie widzą i zmieniasz swoje życie. Dzielisz je  na przed i po diagnozie. Ja również  zmieniam swoje życie i to mi dało siłę by walczyć z chorobą, strachem i chwilami zwątpienia, które niestety wracają. Postanowiłam  nie poddawać się swoim słabościom i po każdym załamaniu wychodzić na prostą z jeszcze większą nadzieją na to, że jeszcze mam czas na życie, czas na marzenia i czas na ich realizację. Nie ważne ile lat  będę żyła w dobrym zdrowiu, ważne, że będę czuła, że przeżyłam ten czas najlepiej jak potrafię.

To jest najważniejsze, wyznaczyć sobie cele, dążyć do ich realizacji i czerpać z każdej chwili jak najwięcej, bo warto cieszyć się  życiem dopóki ono trwa.
Postanowiłam sobie, że nie poddam się dopóki nie osiągnę swoich  celów, być upartą i zawziętą        w swoim postanowieniu. Tak postanowiłam, wyznaczyłam sobie cele i teraz będę je realizować.        W takich przypadkach pomocni są przyjaciele, rodzina, znajomi, dobra lektura no i taka nadzieja, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy same i nigdy do końca nie przegrywamy.

Niestety jak się okazuje na drodze stają też „trudni nauczyciele”, którzy wykorzystują Twoją słabość (choroba) jako broń przeciwko Tobie. I masz trzy wyjścia: albo walczyć- mimo braku sił, poddać się, lub po prostu zaakceptować ich słabość. Decyzja należy do Ciebie. Moja rada: zanim podzielisz się   z kimś informacją o swojej słabości, zastanów się długo, czy ta osoba na to zasługuje, czy dźwignie ten ciężar i czy nie wykorzysta przeciwko Tobie. Zaoszczędzisz dzięki temu wiele stresu                       i niepotrzebnych nerwów. A ludzie bywają podli, szczególnie Ci, po których w ogóle się nie spodziewasz.

Są też pseudo przyjaciele, którzy będą radzić. Uważają, że ich dobre rady są Tobie najbardziej potrzebne. Szczególnie w chwili kiedy Ty potrzebujesz po prostu, aby ktoś podał Ci herbatę lub kanapkę zrobił. Prosty zwykły gest… Niestety zbyt duży dla niektórych… Z tej lekcji wiem jedno: nie radzę dopóki ktoś nie poprosi o radę lub o pomoc. Samozwańczych doradców na świecie jest mnóstwo, a osób dających prawdziwe wsparcie niewielu.  Czasami milczące wsparcie daje więcej niż 20 minut monologu jak to powinnaś żyć, jak się odżywiać i ile spać. Bywa również, że Ci pseudo przyjaciele jeszcze Cię dobijają swoim zachowaniem, jakby mieli na celu Cię wykończyć. Tacy Twoi prywatni hejterzy, nie zajmą się swoim bagnem tylko włażą z brudnymi gumowcami do Twojego życia szkodząc Tobie i Twoim najbliższym.

Jestem po kuracji, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nowe metody i podejście lekarzy przyniosło super efekt.  Oczywiście też są skutki uboczne: mocno przerzedzone włosy, dość aktywne bielactwo, trudności z jedzeniem( wszystko smakuje jak Ludwik). Lekarze mówią do mnie Czarownica! Tak mocno się zaparłam, że wyzdrowieje, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Pomimo dużych kosztów leczenia (kuracja prywatna) daję radę. Najważniejsze, że wyniki są super. I takie już pozostaną!!! Bo tak zdecydowałam! Poniżej zdjęcia z ostatniej kuracji wzmacniającej i wyniki.

Co mi dało to doświadczenie? Mam kilka myśli:

1. Żyć pełnią życia. Ono jest tylko jedno.

2. Dawać energię i czas tym, którzy to docenią. Nie tracić czasu na „wampiry”. Oni Cię osłabiają.

3. Dziękować za każdą chwilę i każdego człowieka jakiego nam życie postawiło na drodze.

4. Zawsze w pierwszej kolejności dbać o siebie- tak jak w samolocie: najpierw Ty zakładasz maskę potem dziecku. Jeśli nie zadbasz o siebie, wszyscy na tym stracą.

5. Podejmować tylko te działania w które wierzysz. Na inne szkoda czasu!

6. Realizować swoje cele i marzenia, nawet gdy ktoś Ci mówi, że to bez sensu lub, że się do tego nie nadajesz. To jego lęki i obawy!

7. Celebrować chwile!

8. Być sobą! Jeśli komuś to nie odpowiada to jego problem!

9. Nie uszczęśliwiać innych na siłę!!! Przestać traktować innych, jak gdyby byli ważniejsi niż Ty sama!

10. Oczekiwać tylko wobec siebie! Jeśli coś robisz, rób to dla siebie, nie oczekuj podziękowania, odwzajemnienia czy czegokolwiek. Oczekiwanie zazwyczaj wiąże się z rozczarowaniem!

Dziękuję Wszystkim, którzy mnie wspierali i byli w trudnych momentach. Dziękuję za każde słowo wsparcia i za milczenie. Dziękuję za kopy w tyłek, gdy zapadałam się w sobie. Dziękuję za każdą kanapkę, fasolkę i inne cuda warte miliony w tamtych momentach. Dziękuje za bycie.. po prostu za bycie! Dziękuję za gotowość niesienia pomocy i za modlitwy. Dziękuję również tym, którzy utrudniali dojście do równowagi, dzięki Wam znajdowałam większe pokłady determinacji w wyzdrowieniu. Cud  nie? Dla Waszej wiedzy: NIGDZIE SIĘ NIE WYBIERAM!!!!! JESTEM I BĘDĘ JESZCZE DŁUGO!!!!!!!!! I ZAMIERZAM JESZCZE NIEŹLE NAMIESZAĆ W ŚWIECIE!!!

20160809_13073320160814_21354820160809_130843

Dziękuję, że mogę być dla Ciebie inspiracją. Jeśli uważasz,że ten wpis może być dla kogoś wartościowy, udostępnij go proszę.

css.php